hm. albo troche głośniej, bo zamek ostatnio bywa oporny i trzeba dopiero solidnie trzasnąć, żeby zaskoczył.
Co tam i tak juz tutaj nie mieszkam.
Spokojnym krokiem, w dół ciemnej klatki schodowej, przesunąć dłonią po poręczy, przyłożyć do wilgotnej ściny. Drży. Tak, drżała zawsze, szkody górnicze, tak dalej. Zawsze był przerażony.
Na parterze tylne wejście do dawnego sklepu mięsnego, w szafie od zawsze wiatrówka, którą dziadek kupił by strzelać do buszujących tam sczurów.
Lata temu, stołówka gestapo.
Uczeń wchodzący po schodach, który jednak wolałby nie oddawać dziś świadectwa, niepotrzebnego ale kłopotliwego świstka.
Znoszenie ciał po schodach w dół, do ziemi kilka przecznic dalej.
Piętno nad drzwiami "Ty, który wchodzisz.."
Ale i życie - nocne i wieczorne, bo granie od piwnic po strych ( choć była to tak naprawde droga w dół )
Ktoś zapamięta miło dach, ktoś wspomni na pokój pelen zakurzonych książek.
Budynek który swoje widział - miłostki, miłości, kombinacje tych dwojga. Jak trudno przejść obok kawałka podłogi na którym.. tyle się działo.
Męczennik. Dziury w ścianach,powietrze prztybite do muru gwoździem, pachnące starą farbą afirmacje myśli i snów na spękanym tynku.
Nadchodzi koniec i bezlitosne odrodzenie. Ten sam, nie ten sam - punkt, z którego dachu zawsze widać gwiazdy.